PREMIERA: Lampa rowerowa z akumulatorem i portem USB mocno rozczarowała
|
|
- środa, Czerwiec 9, 2021, 0:59
- Praktyczne
- 1 komentarz
Nie zawsze wszystko, co ma akumulator i port USB służący do wielokrotnego ładowania jest lepsze na tle konwencjonalnej wymienialnej baterii. W tym artykule zostanie opisany nieco szerzej taki właśnie przykład. Chodzi o lampę rowerową. Owszem, ma ona mocniejsze światło (niemalże na wzór samochodu). Niestety przegrywa zbyt częstą koniecznością ładowania ogniwa.
Reklama |   |                                                           Czytaj dalej |
|
  |
![]() |
W zasadzie po trzecim treningu raportuje ona zieloną barwą fakt rozładowania. Tymczasem poprzednia lampa z małymi czterema paluszkami dawała radę spokojnie cały miesiąc, czyli osiem treningów (dwa tygodniowo). W dodatku w przypadku wyczerpania po prostu słabiej świeciła. Tymczasem wersja z akumulatorem momentalnie gaśnie. Bez powerbanka musimy się wtedy ratować światłem księżyca gdzieś na leśnej trasie pośród drzew.
Jak więc widzimy wcale nie jest tak kolorowo. Nie pomogła jazda w trybie 50% mocy włączonego światła. Kiedyś nawet My mobile opisywało lampę rowerową z wbudowanym głośnikiem Bluetooth. To dopiero był mutlitasking aż chciałoby się powiedzieć pełną gębą. W smartfonach zaś wymienialne baterie także w razie sytuacji awaryjnej można było wymienić. Teraz są one wbudowane i nie ma takiej prostej możliwości.
(fot. My mobile)
Powinny Cię zainteresować również te informacje:
Przygotowane przez
1 komentarz do “PREMIERA: Lampa rowerowa z akumulatorem i portem USB mocno rozczarowaÅ‚a”
Skomentuj
u Kaufa masz teraz lampki za 7złota na baterie CR2032 z soczewką Fresnela na czarną H